Cze¶nik,
odk±d go pamiêtam, zawsze budzi³ moje w±tpliwo¶ci
w logiczny porz±dek ¶wiata. Ilekroæ go spotykam, mam
niejasne wra¿enie, ¿e znowu cudem umkn±³ spod
kó³ w kolejnej nie odbytej katastrofie. A kiedy z lekkim
obrzydzeniem napomyka, i¿ koniec i pocz±tek wydaj±
mu siê zbêdne, a to, co mo¿na ewentualnie znale¼æ
miêdzy nimi w ogóle nie powinno mieæ miejsca, i fa³szywie
zatroskany rozmiararni os³upienia, jakie wywo³a³,
rozgl±da siê za nastêpn± ofiar± - ¶mia³o
mo¿na domniemywaæ, ¿e w³a¶nie odzyska³
równowagê i poczucie harmonii. Zapewne ³atwiej jest mówiæ
o obrazach "bez autora", ale kiedy zna siê go od lat
i jest to, nie daj Bo¿e, kto¶ taki jak Cze¶nik - nie sposób go
wykluczyæ. Uprawianie malarstwa na serio i z determinacj±
mo¿e i nie wiedzie od razu ku odmiennym stanom ¶wiadomo¶ci,
ale niew±tpliwie z ³atwo¶ci± wywraca prywatne
¿ycie artysty w niekoñcz±c± siê seriê
irracjonalnych epizodów. W tekstach po¶wiêconych Cze¶nikowi,
przynajmniej w tych, które uda³o mi siê odszukaæ
- a¿ roi siê od "okrutnej szczero¶ci",
"rozpadu wiêzi miêdzyludzkich" czy "paroksyzmów
mi³o¶ci i tañca" i diabli wiedz±, od czego
jeszcze. A wszystko to oczywi¶cie "mistyka cierpienia" -
rzecz k³opotliwa nawet dla zaprzyja¼nionych z nim psychiatrów.
I rok PWSSP w pracowni rysunku
¦lub rodziców,
Heleny i Zygmunta, 1946.
Zamiast go³ej panienki posadzono
na czarnego rumaka zw³oki Arrabala - i oto nasz nowy Podkowiñski
otrzyma³ w tych tekstach z³oty kaganiec i rzekomo z samozaparciem
pielêgnuje ów wydzier¿awiony teatrzyk okrucieñstwa,
niczym wynajêty ogrodnik ukochan± fasolê hrabiego.
W malarstwie atrybuty odrêbno¶ci z trudem przystaj± do
teatralnej retoryki, nawet gdy stanowi
I komunia ¶wiêta,
Sopot, 1959.
ona punkt wyj¶cia i pozornie
wszystko siê wokó³ niej rozgrywa - zawsze traci swój
pierwotny sens, znaczenie i nieodzowno¶æ, kiedy obraz przestaje
byæ opowiadaniem. A Cze¶nik nie opowiada. To malarstwo nie wynika
te¿ z naiwnej ceremonialno¶ci i Cze¶nik nie rozstawia
o³tarzy zamiast sztalug - a tak by to pasowa³o do "mistyki
cierpienia" - i czy zimny jak psi nos, czy rozpalony z emocji, nie
mato wiêkszego znaczenia. I podobnie jak w teatrze, kiedy w trakcie
prób rodzi siê kolejna wersja sztuki i sama praca nad spektaklem
bywa bardziej interesuj±ca ni¿ ostateczny kszta³t przedstawienia
- tak i u niego obraz formuje siê, zmienia i powstaje bardziej poprzez
s t a n y w kolejnych projekcjach wyobra¼ni ni¿ na jego powierzchni,
i w tym, co stanowiæ bêdzie jego koñcow± wersjê.
Ulubione brudy, zgorzele i zakrzepy zaczynaj± siê w koñcu
³±czyæ i zlewaæ w postrzêpione ko¿uchy,
a¿ rozpe³zn± siê po p³ótnie w rozmigotan±,
¶wietlist± pow³okê - a obraz i tak zostanie odrzucony,
je¿eli nie utrzyma³ ca³ej surowo¶ci i brutalno¶ci
materii. I tak warstwa po warstwie, nawet gdy rodzi siê z gestu,
a nie z zamiaru, nigdy do koñca nie ulega zatarciu i rozproszeniu
- nawet gdy znika pod kolejnymi warstwami. A mo¿e przede wszystkim
wtedy. I z tej pl±taniny porzucanych u narodzin zamierzeñ
i niejasnych decyzji wy³ania siê i kszta³tuje ten jeden
jedyny poszukiwany ton, wibracja - stan, który niczym wprasowany
w przestrzeñ krêgos³up, utrzymuje, ³±czy
i spaja wszystkie elementy obrazu.
Z prof. Kazimierzem Ostrowskim,
Gdynia 1990.
To wprawdzie nigdy nie jest pewno¶æ
i nigdy rzecz doprowadzona do koñca - to tylko jakby rejestracja
zamkniêtego cyklu, który sam wyczerpuje siê i zamiera,
i do którego ju¿ siê nie wraca - ale u Cze¶nika
tak w³a¶nie obraz staje siê obrazem. I nie chodzi tu wy³±cznie
o sposób czy technologiê - a o pewien ewenement psychologiczny.
Owe warstwy daj± w rezultacie nie tylko efekt odmienny od tego,
jaki uzyskuje siê przy laserunkach i nie jest to bez znaczenia, ale
sprawy warsztatowe i tak maj± tu walor drugorzêdny. To raczej
jak stygmat obecne we wszystkim prze¶wiadczenie artysty, ¿e
sztuka zawsze ³±czy siê nierozerwalnie
z Tajemnic± Podobnie ma siê rzecz
z jego malowanymi prze¶cierad³ami.
Wszystkie te rozbe³tane esencje,
mikstury, tusze i herbaciane zlewki czy wygotowane plamy po gencjanie -
ca³y ten ¶wiat cieczy, szumów, zawiesin i fa³szywych
ca³unów ze spranymi szpitalnymi stemplami - daje zbli¿one
mo¿liwo¶ci przemieszania, zatarcia, czy na³o¿enia,
¿eby to, co ukryte, mia³o podobny skutek i oddzia³ywanie.
Jedynie sposób pracy jest nieco odmienny i chocia¿ to raczej
¶wiat blizn, a nie ran, i rezultaty bywaj± ró¿ne
- mato swoj± specyfikê i odrêbne znaczenie, choæ
to tylko jedna z dróg.
Z synem Piotrem w Sopocie.
S³owo w a r s t w a okre¶la
w tym wypadku bardziej charakter dzia³ania ni¿ rzeczywisty
stan fizyczny i niekoniecznie musi to byæ dzia³anie przes³aniaj±ce.
Mo¿na i ods³aniaæ, rozja¶niaæ, a nawet upraæ
- i Cze¶nik nie raz ju¿ tak robi³. To, co ukryte, pozostanie
ukryte lub ujawni siê i nabierze znaczenia, niezale¿nie od
jakichkolwiek warsztatowych aberracji. To nie wirtuozeria rodzi przyczyny
i technologiczna skutki. I nie w niej ma swoje ¼ród³o
si³a i oryginalno¶æ tego malarstwa. Rejestr odrzuconych
do¶wiadczeñ, ¶wiadomej woli i instynktownych poczynañ.
Ja³owych zabiegów nad tym, co ju¿-ju¿ by³o
w zasiêgu rêki, a staje siê ¶wiadectwem bezradno¶ci.
Rejestr chwilowej nudy i nag³ego zapa³u, kiedy w koñcu
wyp³ywa siê z tunelu w otwart± przestrzeñ pe³n±
nowych mo¿liwo¶ci. Owe wahniêcia temperatury i ci¶nienia
³±cz± w sobie p³ynnie nawarstwiaj±ce siê
i stale rozbudowywane do¶wiadczenia z materi± malarsk±
i dynamik± emocji. I to one stanowi± o klimacie i odrêbno¶ci
jego sztuki.
Czêsto dostrzegamy "bardziej"
jedn± z wielu rzeczy, które stanowi± istotn±
cechê danej sztuki i nie wynika to tylko z tego, jacy jeste¶my,
ale - co równie czêsto uchodzi naszej uwadze - bywa równie¿
osobliw± w³a¶ciwo¶ci± owej sztuki. Iluzja
przestrzeni uzyskiwana poprzez rozgraniczenie planów, perspektywê
czy kontrast kolorów - daje z³udzenie, i¿ wszystko,
co le¿y na p³aszczy¼nie obrazu jest w tej samej odleg³o¶ci
od oka - ma do niego ró¿ne odleg³o¶ci.
Z ostatni± mi³o¶ci±,
Kasi± Misztal.
U Cze¶nika pojawia siê zapowied¼
odmiennej iluzji. Iluzji przestrzeni rozbudowanej jakby w g³±b
materii, a nie w g³±b obrazu. Zreszt± kierunek nie mia³by
znaczenia -równie dobrze mog³aby siê przes±czaæ
przez pow³oki i przenikaæ ku powierzchni. I kto wie, czy kolor
nie zyskiwa³by wówczas znamion i w³a¶ciwo¶ci
czasu? To oczywi¶cie absurd, ale chyba w dostateczny sposób
ilustruje, jak wiele mo¿na oczekiwaæ i ile mo¿na znale¼æ
emocji w jego obrazach. Dla wielu z nas jest to artysta wa¿ny i
natychmiast rozpoznawalny. A to, ¿e i samego Cze¶nika jest
jakby za du¿o i w nadmiarze, pozwala ceniæ go równie¿
za rozczarowania. Jerzy KRECHOWICZ
Z Franciszkiem Starowieyskim
i Adamem Myjakiem.
Ever since I can remember Henryk
Cze¶nik has been constantly confirming my doubts about the logical
way of the world. Every time I meet him I have this uncertain feeling that
he has just had a narrow escape again. And when he mentions, with a touch
of repulse, that the beginning and the ending seem unnecessary to him,
and that whatever could
Józek Czerniawski, Jadzia
Okrassa, Henryk Cze¶nik, Wojtek Rutkowski, Sylwia Gabszewicz
be found between them should not
at all have taken place; and when he looks around with a false feeling
of being worried about the consternation that he had evoked, one can easily
guess that he has just regained his balance and the feeling of harmony.
Although it is probably much easier to discuss paintings without mentioning
their author, this cannot be done if you know the author so well
Przed Centrum Sztuki Medialnej,
Karlsruhe, 1996.
and if, God forbid, someone like
Henryk Cze¶nik is the author. Taking one`s art of painting seriously
and doing it with determination may not instantly result in the altered
states of consciousness, but can easily turn the artist's private life
upside down, into a never-ending train of irrational events.
Z synem Piotrem w £ebie.
The texts on Henryk Cze¶nik, at least those
that I managed to come across, are full of "savage frankness"
of the disintegration of social ties,
of "the paroxysms of love and dance", and God knows what else.
And naturally this is all "the mysticism of the torment" - something
that even his friends psychiatrists view as perplexing. Arrabal's corpse,
instead of a stripped bimbo, was put upon a black charger - and in this
way our new Podkowiñski got his golden muzzle, in those texts, and
he cultivates this hired theater of atrocities, allegedly through self-denial,
as if he were the gardener hired out to look after the Earl's beloved beans.
Z babci± Mart±
w Sopocie 1954.
In the art of painting the attributes
of individuality hardly fit the rhetoric of the theater. Even if the rhetoric
is a starting point and, apparently, the heart of the action, it always
looses its original significance, meaning, and irrevocability as soon as
the painting has ceased to be a story. And Henryk Cze¶nik does not
tell stories.
Henryk Cze¶nik (3 latka).
The art of painting is not the result
of a naive ceremoniousness and Henryk Cze¶nik does not set up altars
instead easels which would certainly suit his "mysticism of the torment".
So it does not really matter whether he is cold as a nose of a dog or burning
hot with emotions. His picture takes its form, changes, and evolves through
the states of imagination rather than on the surFace, and within the limits
of its final shape. It resembles the theater where still another version
of the play is being created during rehearsals and where the work upon
the play happens to be more interesting than its final result.
Z Jackiem Tylickim na Karaibach
1994.
The pieces of dirt, gangrene, and thrombus that
are favoured by the artist finally start to mix and merge finto a jagged
film that would crawl about the canvas to become a shimmering, luminous
coating. But the painting will be rejected anyway should it fail to reflect
the severe and brutal nature of the matter. And so, layer after layer,
even if it origins in a gesture, not an intention, the painting will never
be erased or dissolved - even when it disappears under another layer. Or
may be specifically then. And out of this mess of intentions that have
Been abandoned, intentions and uncertain decisions, emerges and forms this
only tone or vibration that has Been pursued - a condition that, like a
backbone being pressed into a space, combines and holds together all the
elements of the picture.
Plener w Radzyniu Podlaskim,
1996.
Although it is never certain nor brought to the
end thing - it is like a record of a closed cycle that is getting exhausted
by itself and fades away, and then is abandoned - this is exactly how Henryk
Cze¶nik's paintings are being created.
Henryk C. zdjêcie z 1958
i synowie Jakub i Piotr w 1997
And it is not only a matter of the
way or technology, it is also a psychological phenomenon. The said layers
bring about an efifect that is different from the one caused by the well
known overlapping layers technique. But this is of minor importance as
this is only a technique. Much more
Przy pracy w cukierni Zygmunt
Cze¶nik.
important is the artist's conviction
that the art and the Mystery are inseparable, and this conviction is like
a stigma manifesting all over. It is no different with Henryk Cze¶nik's
painted sheets. All those stirred up essences, mixtures, inks, tea slops
or boiled up gentian stains, this whole world of liquids, hum, and suspended
matter, as well as false shrouds
Marek Brzozowski, Gabi, Józek
Czerniawski, Jacek Tylicki, Henryk Cze¶nik, Wojtek Borkowski, Andrzej
Putryn "Rzêsa", Janusz Lipiñski
with washed out hospital stamps,
this all creates alike possibilities to mix, erase, or overlap, so that
the things that are hidden bring about alike results and effects.
Z ojcem Zygmuntem.
Sfinks, Sopot, 1998.
Z Mari± Targoñsk±
i Maækiem Klauznerem.
Wernisa¿ Janusza Hetmana,
Gdynia 1998.
Z Kiejstutem Bere¼nickim.
Z Robertem Florczakiem na wernisa¿u
w Sfinksie.
The only difiference is the way
in which this is achieved and although this is the realm of scars rather
than wounds, and the results can vary - this carries its specific, individual
meaning, but this is only one of the possible ways.
Zbigniew Byra, prywatna kolekcja
malarstwa.
The word layer designates in this
case the character of the action rather than the real, physical state,
and the action does not necessarily have to be of a screening nature. The
artist can also uncover the things, brighten them or even wash up, as Henryk
Cze¶nik did many' times before.
Galeria klubu Sfinks w Sopocie.
What is covered shall remain covered for us or
shall get uncovered and thus become meaningful, irrespective of any technical
aberration. The reasons and effects are not the result of the virtuosity
of the technique, neither the strength nor originality is rooted there.
A record of expelled experiences, conscious will, and instinctive activities,
fruitless operations on something that has almost been captured and now
becomes the evidence of one's helplessness. A record of a momentary tedium
and a sudden excitement when one leaves the tunnel for the open space of
new chances.
Those amplitudes of temperature
and pressure contain equally the overlapping and evolving experiences,
and the painting matter, as well as the dynamism of emotions. And this
is what constitutes the ambience and the individual character of Henryk
Cze¶nik's paintings.
We often perceive more accurately one of many
aspects that con¶titute the character of the artist's creation. Naturally,
this tells us who we are, but it can also belong to the specific character
of that particular artist's creation, the latter being equally often overlooked.
Cze¶nik, Alicja Gruca i
Robert Florczak.
The space illusion that is created by the separation
of plains, the perspective, and the contrast of colours causes the viewer
to feel that all the things that are in the picture and thus at the same
distance from him are situated in different places and at various distances
from his eye.
Henryk Cze¶nik's art of painting
announces a dififerent kind of illusion. This is the illusion of the space
evolving not towards the inside of the painting but towards the inside
of the matter, so to speak. But the direction would not matter here - it
could as well leak through the layers and filter through, to the surface.
And, who knows, may be the colours would acquire then the features and
properties of time?
Christof Meyer we wnêtrzu
z kolekcj± dzie³ sztuki.
|
Of course
this is preposterous but shows plainly enough, I guess, how much can one
expect from Henryk Cze¶nik's paintings and what a ioad of emotion
could be found there. For many of us Henryk Cze¶nik is an important
and fairly recognisable artist. And the fact that Henryk Cze¶nik occurs
in large quantity, if you allow a figure of speech, also makes it easier
for us to value him should he happen to be disappointing. JERZY KRECHOWICZ
Cze¶nik nie u³atwia widzowi kontaktu
z w³asnymi obrazami. Jest artyst± na tyle osobnym, ¿e
nie sposób go zaszeregowaæ i skatalogowaæ dostêpnymi
¶rodkami ewidencji i kanonów. Czy mo¿na namalowaæ
drêcz±ce skrzypienie szpitalnego ³ó¿ka?
Albo szelest po¶cieli zatrza¶niêtej nad snem? Albo konterfekt
kochanki (zmory?), która utraci³a duszê i grzeszne cia³o?
Albo udrêki spolegliwej siostry mi³osierdzia nios±cej
ukojenie w chwili ob³êdu i ¶mierci? (...) Jak to siê
dzieje, jak to siê "robi", ¿e obraz pe³ga,
emanuje i "niesie tre¶æ" niczym d¼wi~kowy film
w nieruchomyr-n kinie. Tego dociec, doprawdy, nie sposób. A ¿e
tak jest w istocie - ka¿dy widzi, kto przyjrzy siê uwa¿nie
obrazom Cze¶nika. JACEK KOTLICA
Z Józkiem Czerniawskim
i Peterem Galvankiem
Na plenerze w Bu³garii
Wybory rektora PWSSP w Gdañsku
Spokój obrazów
Cze¶nika jest tylko pozorny, ich ¶wiatem wstrz±saj±
paroksyzmy mi³o¶ci i tañca, bólu i szyderstwa,
strachu. (...) Ekspresjonizm, jak chcieli jego prekursorzy na pocz±tku
wieku, jest krzykiem duszy, ale mo¿e to byæ krzyk ¶miertelnego
przera¿enia i rozkoszy. Stoimy wobec tych obrazów pe³nych
sprzeczno¶ci jako wspó³rozumiej±cy, nie tyle
¶wiadkowie dramatu, co jego uczestnicy, tak samo u³omni i rozdarci.
KRZYSZTOF STANIS£AWSKI
Zamek ksi±¿±t
Pomorskich w Szczecinie, wernisa¿
The peacefuIlness of Cze¶nik`s
paintings only appears as such. Their world is shaken by the convulsion
of love, dance, pain, derision, and fear. (...) The expressionism that
his predecessors created at the beginning of the century was a cry of the
soul. But it can be a cry of deadly fear and sublime pleasure. We confront
these controversial paintings with an understanding, not as witnesses to
a tragedy, but rather as its participants who are just as handicapped and
turn inside. KRZYSZTOF STANIS£AWSKI
Na I roku PWSSP
Pocz±tek XX wieku wprowadzi³
wy¶cig coraz to nowych recept na sztukê i trudno siê w
tym wszystkim po³apaæ. I wydaje mi siê, ¿e maj±
racjê ci, którzy twierdz±, ¿e tzw. artysta,
je¿eli powa¿nie my¶li o twórczo¶ci, powinien
byæ w stanie dodaæ choæby jedno w³asne s³owo
do tego, co ju¿ by³o powiedziane. Jest to wymóg twardy,
bezwzglêdny, ale chyba niezbêdny. Otó¿ mnie siê
wydaje, ¿e Cze¶nik nale¿y do ludzi, którzy maj±
co¶ w³asnego do powiedzenia. Jego twórczo¶æ
nale¿y do rodziny ekspresjonistycznej, ale jest to sztuka zdecydowanie
osobista, w³asna. I w formie, i w tre¶ci. Ekspresja Cze¶nika
mniej operuje dynamizmem i witalno¶ci±, a bardziej gra na tonach
wyciszonych. Nawet lirycznych. Delikatna groteska i czujna dba³o¶æ
o urodê materii malarskiej ¶wiadczy nie tylko o jego wra¿liwo¶ci,
ale tak¿e dojrza³o¶ci profesjonalnej. Cze¶nik jest
chyba jednym z najciekawszych artystów swego pokolenia. EUGENIUSZ
MARKOWSKI
¦w. Miko³aj w Grand
Hotelu, Sopot 1955.
Since the beginning of XX th century we
have been witnessing a kind of a new art formulas contest. This is confusing.But
I think that thóse are right who claim that the so called artist
should be able to add at least one word of his own to whatever has been
sald already - that is, if he takes his art seriously. This requirement
might seem tough and ruthless but it probably is absolutely necessary.
And I think that Henryk Cze¶nik belongs to those who have something
individual to say. His creative output
Marta i Juliusz Angel,
dziadkowie ze strony matki artysty.
belongs to the expressionist family but it is
positively personal and his own, both in the form and the content. Henryk
Cze¶nik's expression does not make use of dynamism nor vitality as
much as it plays the still tones. Or even the lyrical ones. A delicate
Ojciec Zygmunt gra na akordeonie.
grotesque and an alert care for the beauty of
the painting matter confirms not only his sensitivity but also professional
maturity. Henryk Cze¶nik is probably one of the most absorbing artists
of his generation. EUGENIUSZ MARKOWSKI
J. Czerniawski, H. Cze¶nik,
Hugon Lasecki, K. Gotliñski.
Od pierwszych lat u¶wiadomionego dzieciñstwa,
które to, w przeciwieñstwie do wielu pó¼niejszych
zdarzeñ przypadkowych, wywar³o ogromny i nieprzypadkowy wp³yw
na mój tzw. image artystyczny, mia³em to szczê¶cie,
i¿ jako osobnik ubezw³asnowolniony z powodu wieku nie by³em
poddany eksperymentowi w sztuce przypadaj±cemu na lata piêædziesi±te.
By³ to eksperyment na tyle wa¿ny, ¿e zaj±³
poczesne miejsce w historii sztuki polskiej. Styl ten, jako obowi±zuj±cy,
stanowi³ w du¿ej mierze deklaracjê pozwalaj±c±
dokonaæ prostego podzia³u - kto z nami, a kto przeciw nam. Trzeba
mieæ wiele szczê¶cia, by bez determinacji politycznej
oraz zbytniej odwagi cywilnej móc tworzyæ swój wyimaginowany
¶wiat, nie bêd±cy bynajmniej apoteoz± obowi±zuj±cych
hase³.
Szczê¶cie by³o tym wiêksze,
i¿ nie nios³o to ¿adnychkonsekwencji ze strony ówczesnych
notabli. Konsekwencje, i to do¶æ bolesne, wyci±gnê³a
natomiast w³adza domowa, gdy¿ moja twórczo¶æ
pojawia³a siê g³ównie na odwrocie sztywnych kartek
z albumów cukierniczych, obrazuj±cych wspania³e kompozycje
dekoracji tortów. A ca³e nieszczê¶cie polega³o
na tym, ¿e ojciec mój, jako mistrz cukierniczy i dekorator
tortów, na co dzieñ przegl±da³ literaturê
fachowo-obrazkow±, stanowi±c± dlañ niewyczerpalne
¼ród³o inspiracji twórczej. Nie ka¿dy
dekorator jest "cz³owiekiem sztuki", natomiast ka¿dy
dekorator jest twórc±, a przynajmniej za takiego siê
uwa¿a. I w ten to sposób doszed³em do odpowiedzi na
czêsto zadawane mi pytanie o tradycje rodzinne mojej profesji. Do¶æ
pó¼no, bo prawie po dwudziestu latach pracy twórczej,
zacz±³em sobie zadawaæ pytania, które w konsekwencji
mia³y tylko zaspokoiæ moj± pró¿no¶æ,
a z drugiej u¶wiadomiæ to, co do tej pory tkwi³o w ciemnych
zakamarkach wygodnego i bezpiecznego nieu¶wiadomienia. Taka wewnêtrzna
potrzeba najczê¶ciej sprowadza siê do pytañ o inspiracje
twórcze. Nie jest to proste i oczywiste, gdy ¼ród³o
inspiracji tkwi w pod¶wiadomo¶ci.
Kaziu Kalkowski, Miros³awa
Cze¶nik, pierwsza ¿ona.
Symbolika ¿ycia i twórczo¶ci
jako symbioza, ich wzajemne oddzia³ywanie, a jednocze¶nie zatarcie
granicy miêdzy nimi jest absolutnie naturalne, gdy górê
bior± dzia³ania, emocje i refleksje bardzo osobiste, które.okre¶lam
jako obsesje. Wielokierunkowo¶æ poszukiwañ stwarza dodatkowe
komplikacje. Na ile inspiracj± s± stany mrocznej pod¶wiadomo¶ci,
a na ile w pó³ dojrza³e, ale racjonalne zachwyty nad mistrzami
gotyku czy renesansu. I to nic, ¿e nie znajdujemy odpowiedzi. Od
tego s± wykszta³ceni fachowcy, którzy w roli krytyków
sztuki pe³ni± funkcjê naszych osobistych psychoanalityków.
Jakkolwiek mam szerok± tolerancjê dla ich interpretacji, w
jednym punkcie musz± siê zgodziæ. Dotyczy to obsesyjnego
charakteru mojej twórczo¶ci. Zarówno powtarzaj±ce
siê elementy budowy obrazu, ich wzajemne oddzia³ywania, kolorystyka
oraz konwencja czy stylistyka, jak równie¿ dowolnie interpretowane
w±tki literackie, to podstawowe w±tki sk³adaj±ce
siê na ten¿e obsesyjny charakter. Niew±tpliwie stylistyka
jest efektem wieloletnich poszukiwañ, ale ich fina³ nie jest
przypadkowy. Zachodzi pytanie, czy mo¿liwy jest pe³ny przekaz,
czy to, co wydaje siê byæ odbiciem w³asnego wnêtrza
potrafi siê zmieniæ na tyle, na ile nastêpuj±
zmiany w naszej osobowo¶ci i w naszym stosunku do wszelkich odniesieñ.
Wydaje siê, ¿e konieczne jest cofniêcie siê o
wiele lat, gdzie mo¿na znale¼æ odpowiedzi na pytania
dotycz±ce w±tków literackich. Jest to mo¿liwe
poprzez kojarzenie faktów, sytuacji, a nawet przedmiotów
pojawiaj±cych siê obsesyjnie, zarówno na jawie, jak
i w snach. Zalegaj±ce g³êboko w pod¶wiadomo¶ci,
z czasem stawa³y siê one g³ównymi aktorami jednoaktowych
lub wielofiguratywnych kompozycji.
Cezary Windorbski, Henryk Cze¶nik,
Jacek Tylicki.
Wenezuela 2000
Drugim wa¿nym elementem decyduj±cym
o stylistyce jest tzw. charakter pisma. Tutaj sprawa jest równie
trudna, gdy¿ dotarcie do wnêtrza i zrozumienie samego siebie,
istoty tego, co rodzi siê poprzez do¶wiadczenie ca³ego
¿ycia, jest praktycznie niemo¿liwe. Zak³adaj±c,
¿e stylistyk± zbli¿yli¶my siê do wnêtrza,
mo¿na na bazie analizy w jakim¶ stopniu u¶wiadomiæ
sobie to wnêtrze. Jest to na tyle spekulatywne, i¿ czynnik
ten nie mo¿e w ¿adnej mierze wp³ywaæ na zmianê
naszej drogi twórczej. Natomiast jest co¶, co niew±tpliwie
mog³o mieæ wp³yw na taki, a nie inny "charakter pisma"
mojej twórczo¶ci.
Z jednej strony wywodz±ca siê z umys³u ¶cis³ego
zimnai wyrachowana matematyka szachowych figur, z którymi mia³em
do czynienia od najm³odszych lat, z drugiej, humanistyczny ¶wiat
barw z tego samego okresu. Taki dualizm postaw powoduje ci±g³±
walkê z samym sob± i w konsekwencji pog³êbiaj±ce
siê niezrozumienie samego siebie. Jak± rolê w naszym
¿yciu odegra³ przypadek? Przypadek czy przeznaczenie? Nastêpne
pytania, na które nie znajdujemy odpowiedzi. Gdyby¶my nawet
je poznali, to czy cokolwiek by to zmieni³o? Niepokoj±ce okre¶lenie
cz³owieka stworzone przez Artura Schopenhauera - animal metaphysicum
- wyczerpuje do granic stan duchowo-psychicznych rozterek, gdzie prym wiod±
strach, u³uda i wszechobecna niepewno¶æ.
Koñczê z nieukrywan± ulg±, porównywaln±
ze stanem psychicznym cz³owieka w kolejce do dentysty. Na ca³e
szczê¶cie brzmi jeszcze w uszach powiedzenie profesora Kazimierza
Ostrowskiego, który mawia³, ¿e najlepszy dentysta to
taki, który nie przyjmuje.
HENRYK CZE¦NIK.
Wernisa¿ w Nadba³tyckim
Centrum Edukacji, Gdañsk.
Since the very beginning of my conscious
childhood(my childhood, as opposed to many later events that were accidental,
exerted a huge and non accidental influence on my so called artistic image)
mine was the fortune (as a natural privilege of a person being incapacitated
for the reason of his young age) of being exempt from the experiment that
captured Polish art of the fifties. This experiment was important enough
to play a leading role in our art history. Its style was compulsory and
being so was also, to a considerable extent, a declaration that allowed
for a simple polarity - who is with and who against us. For someone who
was not politically
Pokaz rysowania, Lingwista O¶wiata
w Gdañsku.
determined and lacking excessive moral courage,
it required a fair amount of good luck to be able to create his imaginary
realm that would not at all be the glorification of obligatory slogans.
So much bigger was my luck, as it was all going on without any trace of
repression being executed by the rulers of that time. But the repression
came anyway, and a severe one, from the authoritative force within my family.
The reason for this was that my works of art appeared mainly on the reverse
of hard pages of confectionery albums that would picture various ways of
glamorous cake decoration.
And the sad thing was that my father,
who was a confectionery master and a cake decorator, used to browse daily
through thls speciallst -pictorial literature which constituted for him
an endless source of artistic inspiration. Although not every decorator
is a""man of arC", all decorators are authors or they think
of themselves as being authors. An so I have come to an answer to the question
I am frequently asked, the question concerning the family background of
my profession,
Only after almost twenty years of my artistic activity I started to ask
myself questions that would only satisfy my self-conceit, on one hand,
and illuminate the dark spaces of my safe and cozy unconsciousness, on
the other, This inner need is usually expressed by the question concerning
the source of artistic inspiration.
Answers are not easy and straightforward when the source is hidden deep
within the unconscious. The symbolism of life and artistic creation, their
symblosis and interweaving, and, at the same time, the disappearance of
the boundaries between them, are absolutely natural if sctions, emotlons,
and very personal reflections that I call obsessions, take over. The multldlrectional
character of the search cr eates some extra complications. How much inspiration
comes from the dark unconsciousness and how much from the half-mature although
rational ecstasies over the Gothic or Renaissance Masters? And it does
not matter that we do not find answers to those questions. We do have specialists
for that, they are called art critics and they are our private psychoanalysts.
Although I am thoroughly tolerant towards thelr art of Interpretatlon,
on one poórt they must agree with me. This touches upon the issue
of the obsessive character of my art.
Z pokazu rysowania.
The obsession consists of recurrent elements of
the picture, of an interplay between them, of coiours and convention (or
stylistics), as well as some loosely interpreted literary threads. By no
doubt is the stylistics an effect of a many years' search, and this efiFect
is not accidental.
Galeria BWA, Nowy S±cz.
The following questions arise: is it possible
to render faithfully anything at all? Can this what seems to
be the reflection of its own inner self change so much as to reflect truly
the going on changes of our personality and our attitudes to all references?
It seems that it is necessary to go many years back where the answers concerning
the literary threads might be located. This can be done by associating
facts, situations, and even objects that obsessively appear in both the
real and the dream world. Rooted deep in the unconscious, they are gradually
coming to play main parts in one-act or multi-figurative compositions.
Wernisa¿, Sfinks
1993.
The so called handwriting is another crucial element
that determines the stylistics. Here the matter is equally difficult as
it is practically impossible to reach and understand the essence of oneself
and all that has been generated by the whole life's experience. Assuming
that our essence has approached the stylistics, one can come to the realisation
of that essence, to some extent, using analysis. Being so much speculative
though, neither can this influence nor change one's artistic path in any
way.
Z drug± ¿on±
Sylwi± Gabszewicz i synem Jakubem.
But there is something that comes up, something
that certainly could effect the handwriting of my artistic creation. The
cold and mercenary mathematics that is rooted in the rational mind, the
mathematics of the chess figures that has been accompanying me since my
earliest childhood, on one hand, and a humanistic realm of colours of the
same period, on the other. Such a dualistic stand causes a constant fight
against one self and a progressing misunderstanding of one's own self.
Wernisa¿ malarstwa,
Sfinks, Sopot, 1993.
How important was a chance factor in our life?
And was it a chanceor a destiny? Here again come some more questions that
we do not know how to answer. And even if we did know, would this change
anything? Arthur Schopenhuer's disturbing term animal metaphysicum expands
the state of spiritual-psychic dilemmas to the limit where fear, delusion,
and ever-present uncertainty predominate. I am reaching the end of this
discourse with a feeling of apparent relief that could be compared to a
mental state of a man seated in his dentist's waiting room. Fortunately,
I can still remember professor Kazimierz Ostrowski's saying that the best
dentist is the one who
does not accept his patients. HENRYK CZE¦NIK.
Praca nad now± wystaw±
podczas pobytu w szpitalu.
Na szpitalnym rze¶cieradle - i otym
w³a¶nie rysuje i maluje Cze¶nik - koñczy siê
¶wiat nasz. Zaczyna siê ¶wiat ka¿dego z nas. ¦wiat
osobny. Nasza niepowtarzalno¶æ. Pewnie dlatego przed "ca³unami"
i rysunkami Cze¶nika stajemy jak niegdy¶ Leon Chwistek przed
ikonami w muzeum ukraiñskim przy ulicy Mochnackiego we Lwowie: ...czerwone,
z³ote i czarne. Harmonie narkotyzuj±ce jak opium. Kszta³ty
groteskowe mno¿± siê w nieskoñczono¶æ.
Wizja
wzmaga siê i potê¿nieje. Nie
mogê opanowaæ wzruszenia i ogarnia mnie niesamowita namiêtno¶æ
i têsknota. Co prawda, nie ma ona nic wspólnego z kantowsk±
bezinteresown± kontemplacj±. Wiem jednak, ¿e w³a¶nie
ta namiêtno¶æ i ta têsknota jest to kryterium najwy¿szych
szczytów sztuki... Mamy tu bowiem do czynienia z malarstwem analitycznym,
które ...idzie przez anatomiê a¿ do psychologii. Z
analitycznym malarstwem egzystencji.
Z u¶wiadomieniem nam - raz jeszcze, a tym
razem na sposób Cze¶nika - byæ mo¿e najwa¿niejszej
prawdy o nas. Prawdy o cenie naszej niepowtarzalno¶ci. WAC£AW
B. MAKSYMOWICZ
Cze¶nik is an artist trying to deprive
the art critic of his job. In order to preserve the status of initiation,
one should not talk to him. In no case should one seek a solution to his
drawings in his verbal statements. When many artists cite fashionable philosophers,
mystics, theologists, writers or the Old Masters of painting as witnesses
or inspirers of their undertakings, Cze¶nik seys with touching sincerity
that he is inspired by nature. This is both true and false. ANDRZEJ MATYNIA
/ MARIUSZ MALEC
It is a hospital Sheet a favourite theme
of Henryk Cze¶nik's paintings and drawings, that our world ends on.
Here our individual, unique worlds take over. And this is probably why
one pauses by Henryk Cze¶nik's and drawings as Leon Chwistek
did in front of the icons of the Ukrainian Museum, in Mochnacki Street,
in Lwow: <...red, golden, and black ones. The opium like harmony. Grotesque
shapes multiplying without an end. The vision is strengthening. I cannot
control my emotions any more and I am being overwhelmed by incredible passion
and longing. And although this has nothing to do with the disinterested
contemplation of Kant,
I know that this is this passion and this longing that serves as a measure
of the uppermost ranks of the art...> This is so because Henryk Cze¶nik's
art of painting is the analytic one, the one that .
It is the analytic art of painting the existence. It is a means to make
us aware - again, by Henryk Cze¶nik's way - of the most important
truth on ourselves, the one that tells us about our uniqueness. Wac³aw
B.MAKSYMOWICZ
Helena Cze¶nik na Rickerstrasse
28, Sopot 1942.
ul. Obroñców Westerplatte
28, Sopot 2001.
|